Teoretycznie, wydaje się to niemożliwe, ale okazuje się jednak, że można zarobić na uczniach z zagranicy. Pod warunkiem, że są to uczniowie z biedniejszego kraju. Ważne są również inne czynniki – poczucie bezpieczeństwa i dogodna lokalizacja, która sprzyja emigracji. Idealne kryteria spełnia Ukraina.
Ogarnięta niepokojami społecznymi Ukraina, z fatalną edukacją, ale blisko unijnej Polski, powszechnie uznanej za kraj stabilny, bezpieczny i gwarantujący zachodni poziom wykształcenia.
Przyzwyczailiśmy się już do ukraińskich pracowników w naszych firmach, sklepach i usługach. Wydaje się, że ukraińskie dzieci w szkołach to latorośl emigrujących do Polski wschodnich sąsiadów. Nie zawsze jednak tak jest.
Spora populacja ukraińskich uczniów przebywa w naszym kraju bez rodzicielskiej opieki. Jak to możliwe? Kto na tym korzysta?
Pojawiły się firmy, które wyspecjalizowały się w organizowaniu wyjazdów ukraińskich dzieci do polskich szkół. Oczywiście, pobierają za ten proceder niemałe opłaty. Wygląda to na ogół w następujący sposób:
Według przepisów polskiego kodeksu rodzinnego, rodzic nie może scedować opieki nad dzieckiem na osobę trzecią, a dzieci nie mogą przebywać na terenie polski bez opiekuna prawnego. Jednocześnie prawo oświatowe takiego przepisu nie ma. Ukraińskie nastolatki pozostają więc formalnie i realnie bez opieki. Internaty nie zastąpią funkcji opiekuńczej rodzica.
Dlaczego więc, mimo wątpliwej zgodności z przepisami i na granicy etyki polskie szkoły przyjmują dzieci z Ukrainy? Leży to w interesie szkół, które mają na tyle słabą renomę, że przy braku naboru grozi im zamknięcie.
Powstała więc sytuacja, z której wszystkie strony pozornie są zadowolone- rodzice mają poczucie zapewnienia swoim dzieciom bezpieczeństwa i edukacji, dzieci mają możliwość przebywania w kraju bez wojny i z lepszą edukacją, szkoły zapewniają sobie pełen nabór i funkcjonowanie. Zadowolone są też firmy pośredniczące, które na tym procederze najwięcej zarabiają. To ostatnie jednak budzi największe wątpliwości i wymaga pilnych uregulowań prawnych. Na dzieciach nie powinno się zarabiać.